Po wczorajszym naładowaniu akumulatorów, w pełni sił poszłam na przystanek 10ki. Miał on rozkład co jest ponoć rzadkościa w Andaluzji jednak nie był on zbytnio potrzebny bo przez cały pobyt ani razu nie przyjechał punktualnie czy nawet w okolicach tych godzin. Co było uciążliwe jedynie jak się planowało dalsze wycieczki, gdzie trzeba było zdązyć już na punktualne autobusy międzymiastowe. Ale jeśli chodzi o dojazd do Malagi już samo czekanie na autobus wprowadzało w bardzo nieśpieszny i leniwy klimat...;)
z tego względu, że do Malagi było stosunkowo blisko podzieliłam sobie to miasto na 3 dni. Dzisiaj spacer, kolejna wizyta wejścia do zabytków a ostatni dzień do napawania się miastem.
Tak więc spacer po mieście w moim wykonaniu zazwyczaj wygląda w ten sposób, że najpierw idę do punktu informacji turystycznej. W Maladze znajduje się w przystosowanym do tego autobusie, który stoi zaraz przy przystanku, na którym wysiadałam - Almeda, która jest główną ulicą. Tam zaopartuję się w mapkę i chodzę po uliczkach nie bacząc na to co zaznaczone jest na mapce, ma mi ona służyć żebym się nie zgubiła. Jak już wspominałlam zabytki przeznaczyłam na następny dzień. Dzięki temu zapuszczam się w mniej uczęszczane przez turystów uliczki. Mniej zatłoczone a wcale niemniej ciekawe.