Po 10 minutach autobus zatrzymał się w Kato Stalos. Przyjemność ta kosztuje 1,60 Euro.
Jest to typowy nadmorski kurort z piaszczystą ładną i długą plażą, mnóstwem tawern przy morzu i mini marketów gdzie można zaopatrzyć się od prowiantu po pamiątki. Wśród nadmorskich knajpek ciężko znaleźć naprawdę dobrą. Próbowałam dwie: PARALIA i PIRAMIS. O ile ta pierwsza ma piękny widok na morze, kelner był przesympatyczny i bardzo gadatliwy, jedzenie średnie (moja musaka bardzo dobra, mojego partnera mix grillowanego mięsa za bardzo jednak przesuszony), dość wysokie ceny, to druga kompletna beznadzieja. Piramisem zainteresowaliśmy się przez opinie w internecie. Stoliki na świeżym powietrzu znajdowały się nad basenem hotelu obok... Pluję sobie w brodę, że w tym momencie nie zawróciłam ale jakoś głupio człowiekowi było; kelnerzy jak nasi w Polsce (czyli czysto służbowo) a jedzenie mocno poniżej średniej a zapłaciliśmy prawie tyle samo co w Paralii. Stanowczo odradzam.
W Kato Stalos warto odwiedzić Marcos Restaurant. Trzeba podejść trochę pod górkę ale naprawdę warto. Drugim minusem jest to, że otwierają dopiero o 18 co na mój polski żołądek to trochę za późno. Jedzenie natomiast jest pyszne, miejsce urokliwe i ceny trochę niższe. Także do tego miejsca wróciliśmy i za drugim razem również byliśmy bardzo zadowoleni.
Co ciekawe w kreteńskich restauracjach/tawernach to to, że często dostaje się na ich koszt jakiś przysmak. W Paralii były to lokalne ciasteczka, Piramisie lody, Marcos oferuje raki i deser w postaci jogurtu z kandyzowanymi owocami, gdzieniegdzie dostaje się wodę (nie tylko do kawy ale właśnie do obiadu a w jednej kafejce nawet do soku z wyciśniętych pomarańczy). Jednak nie wszędzie ale jest to raczej powszechna praktyka.
Co do chleba to płaci się za niego nawet jeśli się go nie chce, to taka cena za chleb wraz z nakryciem.