Kolejnego dnia skupiliśmy się się na Chani już bez portu i Starego Miasta. Postanowiliśmy zobaczyć park miejski i jeszcze jeden z nim sąsiadujący oraz zatokę po drugiej stronie portu wzdłuż której było mnóstwo kawiarenek, gdzie można było spotkać Greków a nie tylko turystów jak w porcie.
W parku miejskim można było zobaczyć kozy kri-kri, pawie i kaczki oraz odpocząć na ławce w cieniu drzew.
A jak obiad to wiadomo gdzie - u Christiny :) Tym razem już bez piwa ale za to mix - królik, kieszonki ze szpinakiem i serem, bakłażan nadziewany fetą - pycha. Znów talerz kosztował 9€.
Reszta dnia spacer "po mieście" z mapą w dłoni.